czwartek, 19 czerwca 2014

Bańka intelektualna

Żyję w świecie swoich przekonań, wizji, ja jestem punktem odniesienia dla całego świata jaki postrzegam. Tłumaczę to co odbieram na swój język i poszukuję przyczyn, możliwości, rozwiązań takiego stanu rzeczy, jaki sam rozumiem i w sposób, który jest dla mnie właściwy.
Jestem ukształtowany doświadczeniami, które zebrałem w czasie życia tutaj, w takich warunkach jakie mnie otaczały, po podjęciu decyzji, które wybierałem na podstawie swojego rozeznania.

Jak pogodzić swój wewnętrzny świat przeżyć i myśli na ich temat, z światem zewnętrznym, w którym funkcjonuje tak ogromna ilość odmiennych spojrzeń na te same zjawiska, w świecie, w którym ja widzę niezliczone możliwości i drogi. Jak odróżnić, to co jest tylko moim wyobrażeniem – zbyt optymistycznym, bądź zbyt pesymistycznym i współbrzmieć ze samym sobą poprzez swoje czyny?

Codziennie funkcjonuję w swojej bańce, w której interpretacja dowolnego zdarzenia jest zabarwiona moimi poprzednimi przeżyciami i moim ich odbiorem.

Przypuszczam, że to dotyczy wszystkich ludzi. I to jest moim zdaniem naturalne, upraszczając, widzę w tym konsekwencję przyzwyczajenia – do określonego efektu emocjonalnego przypisanego do pewnego zdarzenia. Nie jesteśmy maszynami i każdy prezentuje całą gamę innych, choć często zbliżonych doświadczeń. Wychowaniem zajmują się rodzice, nauczyciele, rówieśnicy i inne osoby, które tworzą wspólnie z nami złożoną świadomość i nieświadomość, którą się posługujemy codziennie, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Problem pojawia się, gdy nasza świadomość i nieświadomość znacznie odbiega od rzeczywistości (sytuacja, inne osoby, wzajemne relacje i my pośrodku) z jaką obcujemy, innymi słowy, to co trzymało naszą osobowość w kupie w rodzinie, która stosowała psychiczną przemoc jako metodę wychowawczą, niekoniecznie się sprawdzi w tworzeniu więzów przyjaźni opartych na zrozumieniu, wspieraniu się i spotykaniu z drugą osobą bez maski (niestety o ile przemoc fizyczna jest już dostrzegana jako problem, to taka już niekoniecznie).


Jednak wierzę, że to jest możliwe. Pozamiatać. Wyjść. Nabyć coś nowego. Przemeblować. Nawet przeprowadzić się w nowe miejsce. Albo po prostu leżeć na polanie, z niebiańsko miękką trawą pod sobą, mając nogi wygrzane przez słońce, w nosie zapach spieczonej ziemi spłukanej przez deszcz, a w uszach gwar.