piątek, 13 grudnia 2013

Maska

Ledwo zdążyłem na pociąg, zdyszany ale i zadowolony ruszyłem wolnym krokiem przez wagony szukając wolnego miejsca, dużo ludzi stało przy wyjściach, piątkowy tłok. Powroty do domu rodzinnego, wyjazdy dla złapania oddechu, podróżni byli zmęczeni, niektórzy przysypiali na siedzeniach, inni rozmawiali między sobą, albo przez telefon, jeszcze inni słuchali muzyki albo czytali książkę, trochę mniej było zajętych gazetami – tygodnikami, dziennikami. 

Słowem, tętniło tutaj życie, podskórne, z pewnym dystansem, zasłaniając się płachtą gazety, rytmem utworów, czy też rozmowami, ludzie spoglądali na siebie wzajemnie, ciekawi – kto to jest? Ale pozostając w bezpiecznej odległości, z której łatwo powiedzieć parę grzecznych i banalnych zdań i wrócić jak gdyby nigdy nic do swojego zajęcia z lekkim uśmiechem, a później zastanawiać się w długiej drodze z dworca, dlaczego nie nawiązali rozmowy. 

To wymaga pewnego zaangażowania i prawdziwego dystansu, wymyślony dystans to tylko poza, chroniąca moje inteligentne, odrębne ja przed ingerencją, przed poniesieniem ryzyka konwersacji, zaczęcia jej i uczestniczenia. Dlaczego ludzie stłoczeni w jednym miejscu wycofują się krabem do świata swoich myśli?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz