poniedziałek, 8 lipca 2013

Dziecko II

Kiedy następuje moment przejścia w dorosłość?
Może to wtedy, kiedy zaczynamy dbać sami o siebie, kiedy potrafimy dobrze funkcjonować bez pieczy rodziców, gdy pierzemy, gotujemy, sprzątamy bez napomnienia i zastępstwa?

Może to wtedy, kiedy po raz pierwszy uprawiamy seks, wtedy już nie ma odwrotu do krainy dzieciństwa, niewinnej ciekawości, prostej potrzeby odkrywania swojego ciała i ciał innych osób, ta potrzeba się przekształca w coś innego, w pożądanie.

Może to wtedy, kiedy poznamy smak używek, przecież to domena dorosłych, papierosy, alkohol, sprzedawane dopiero od 18 roku życia. To dorośli mają monopol na upijanie się, palenie papierosów, nie wspominając o marihuanie, zakazany albo już legalny owoc używek czyni nas kimś innym?

Może to wtedy, kiedy kończymy edukację i idziemy do pracy, stajemy się niezależni finansowo, nikt nam już nie może dyktować warunków, jesteśmy swoimi panami, od tej pory słuchamy rodziców bo tak się nauczyliśmy.

Może to wtedy, kiedy nie cieszy nas huśtanie się, kiedy piaskownica staje się mało ciekawym miejscem, kiedy krzaki przestają być bazą, a sadzawka jeziorem? Kiedy proste i kreatywne zabawy stają się dziecinne i puste, nie widzimy już w nich tego co przedtem, czy brak wyobraźni to wyznacznik dorosłości?

Może to wtedy, kiedy wstydzimy się objąć ramionami drzewo, kiedy nie kładziemy się już na trawie przy chodniku i nie patrzymy w niebo, nie pochylimy się by pogłaskać psa czy kota na ulicy, kiedy już nie przejmujemy się chorym ptakiem w trawie?

Może to wtedy, kiedy kończy się beztroska, a zaczyna się poczucie obowiązku, gdy zadania domowe lub szkolne spędzają nam sen z powiek, a może dopiero poczucie obowiązku utrzymania rodziny ostatecznie z nas wypędza duszę dziecka, gdy walczymy o przetrwanie naszego małego świata?

Może to wtedy, kiedy żałujemy, że nie jesteśmy już dziećmi? Kiedy pojawia się refleksja, że moglibyśmy wrócić do tego co było, cofnąć czas, przeżyć to jeszcze raz, wskoczyć w ten świat choćby na jeden dzień.
Kiedy słońce pod koniec lata jeszcze grzało, rzucaliśmy mirabelkami, podzieleni na grupy, potem długo siedzieliśmy słuchając opowieści starszych i grając w świnię, póki rodzice nie wołali, albo wychodzili po nas. Jakby to było wrócić w ten czas i miejsce?

Może to wtedy, kiedy przestajemy wierzyć w spełnienie swoich marzeń i stajemy się realistami, żyjącymi logicznymi argumentami w uporządkowanym życiu, albo odwrotnie, kiedy nasze iluzje nas pochłaniają i nic poza nimi nie ma, tylko czcza wiara w złudzenia, nie poparta czynem. Marzenia pozostają tylko chwilą westchnienia, co by było gdyby, a może? Chyba jednak nie.

Może to wtedy, kiedy już nie mamy marzeń? Pozostają realne, osiągalne cele do spełnienia, albo życie z dnia na dzień bez snów i sensu.

Może?

Kto popełnił zbrodnię?

c.d.n.